dorota


WEJDŹ Późnym latem, kiedy jeszcze ostatni studencji posuwali w krzakach zziębnięte studentki a na plażach nudystów garstki mężczyzn ze zmarszczonymi z zimna fiutkami przez lornetkę obserwowały taplające się w wodzie stare kaflary, wtedy to postanowiliśmy się wybrać na grzybobranie. Choć deszczy nie było już dobrych kilkanaście tygodni, to jednak nie przezkodziło nam w poszukiwaniach maślaków celem ugotowania zupy. Faktem jest, że taka zupa w połączeniu z chlebem zapijanym zimnym browarem sprzyja popędowi i wzmacnia mięśnie odpowiedzialne za utrzymanie pyty w pozycji pionowej, dlatego postanowiliśmy wypróbować ten babciny sposób przetestować na własnej skórze działanie tych grzybów. Wielki zapęd liliputa, który od rana biegał z obwisłym fajfusem, aby uczynić z kutasa swego maczugę niczym kij baseballowy niestety kończył się niepowodzeniem. Kiedy liliput jeździł na ręcznym, my podrzucaliśmy mu coraz to nowe pornuchy z wypożyczalni. Nie pomógł okład z z ziół głównie z sylfi , polnej mięty, piołunu, mirry, ruty, bylicy, wierzby, jałowca i wielu innych. Nic to niestety nie pomagało. Sąsiadka – stara alkoholowa lampucera, zionąc zmiksowanym czosnkiem, wyciągiem z knura i fasolką po bretońsku próbowała przez całe popołudnie stworzyć miksturę ujędrniającą penis liliputa. Niestety mikstura ta nie działała na niego w żaden sposób, a jedynym skutkiem ubocznym jaki wszyscy odczuli było całkowite rozwolnienie i przerażający i niesamowicie śmierdzący swąd z tyłka. Efektem tego są hemoroidy, jakie pozostały przy analu. Nie bacząc jednak na wszelkie przeciwności losu ruszyliśmy w poszukwianiu grzyba maślaka, który uleczy skruszone pyty. Przechadzając się pośród krzaczorów zauważyliśmy między drzewami szybko poruszającą się postać. Była to blondwłosa niewiasta, której białe dresiki lśniły w leśnym gaju przyciągając wzrok nieliczną rzeszę grzybiarzy tego dnia. Jako wprawieni w boju podrywacze – penetratorzy postanowiliśmy zagadać miło wyglądającą dupencję. Ukłoniwszy się nisko po same piździsko przedstawiliśmy się grzecznie i poprosiliśmy o króką lekcję gimnastyki. Zamarkowaliśmy szybko chwilowy niedowład liliputa, który ukradkiem chował sparaliżowaną pytę w swoich obcisłych galotach. A sportsmenka, Dorota zaczęła prężyć swe ciało na wszystkie strony – śmiało ukazując nam szeroki wachlarz figur gimnastycznych. Próbując naśladować Dorotkę, liliput nadwyrężył staw lędźwiowy, dlatego postanowiliśmy poprosić Dorotkę o prostszy zestaw ćwiczeń i zeszliśmy do parteru. Tutaj, w negliżu Dorotka pokazywała nam niesamowite ćwiczenia, a widząc lekki niedowład mięśnia pytowego u liliputa – zaczęła go gładzić, mlaskać i pieścić. W tym momencie lekko niesłyszący liliput zamiast słów „mój ty mały krokodylu” usłyszał „weź i zerżnij mnie od tyłu”. Te słowa Dorotki podziałały niczym elektromagnes na blachę – momentalnie tajne zaklęcie sprawiło, że Liliput w pełni wzwodu rzucił się na jędrną dupcię sportsmenki, klepiąc ją, całując i penetrując. W parterze działy się już przeróżne rzeczy. Para zgodnie z zaleceniami starego podrywacza zwiedzała coraz to nowe zakamarki. 69, od tylca o drzewo, klasycznie – każda olimpijska figura erogeometryczna została pięknie zaprezentowana. Gdyby nie pasywny tryb życia Liliputa, który na codzień pracuje jako prezes spółki logistycznej, wieczorami dorabiając do pensji sortując śmieci, to można by było przygotować parę na przyszłoroczną pornolimpiadę w Moskwie. Jednak poprzestaliśmy na wylewnej transfuzji spermy na facjatę naszej sportsłumen. Nieurażona tym faktem, po otarciu śladów potu i spermy Dorota ruszyła biegiem dalej trzewić tężyznę fizyczną… 🙂 . DALEJ >>


Opublikowano

w

przez

Tagi:

Komentarze

Dodaj komentarz