Tego dnia nasiąkliśmy deszczem po same jajka. Woda nie zlitowała się nawet nad naszymi palcami u stóp, o pycie nie wspominając. Brnęliśmy powoli przez kałuże poszukując jakiegoś schronienia. Między skrzyżowaniami, któe ciągnęły się już dobre parę kilometrów, zauważyliśmy nareszcie światełko w jednym z domostw. Kiedy podeszliśmy bliżej, przez okno widać było, że w środku przy kominku siedzi i biadoli jakieś farmazony do siebie stary babsztyl dziergając fajansiarski sweterek z łódzkiej włóczki zapewne swojemu 45 letniemu synowi, który właśnie spał pijany na drugim łóżku. Nie czekając zbyt długo na rozwój sytuacji ruszyliśmy gdzieś dalej szukając zaczepienia. Deszcz ciągle zacinał, a my już kompetnie bez pomysłu na ogrzanie swych lędźwi zatrzymaliśmy się chwilowo przy jakimś przejściu dla pieszych, żeby zorientować się nieco w topografii terenu, zbadać siłę wiatru i rozejrzeć się ewentualnei za jakąś dupencją, która mogłaby przyjąć nas do swego m-3 celem ocieplenia stosunków międzyludzkich. Nasz los ważył się na włosku, gdyż kumplowi strasznie coś cisnęło się na prącie – w środku miasta niezbyt kulturalnym było wystawić pytę na zewnątrz i nieawanturując się z kimkolwiek oddać ciepły mocz na środku chodnika. Dlatego też przeskakując z nogi na nogę coraz bardziej uciskując fiuta postanowiliśmy zakończyć ten dyskredytujący proceder. Rozejrzawszy się wokół – zauważyliśmy po drugiej stronie ulicy dziewczynę – lat może 20 – 22 przypatrującą się krzesłom i stołowi wystawionym jako ekspozycja reklamowa jednego z tutejszych hipermarketów. Nie zważając na przejeżdżającą obok policję, ruszyliśmy na czerwonym świetle przez przejście w kierunku tej, co właśnie wypięła tyłeczek w naszym kierunku prezentując wystające znad biodrowych spodni strinki kolory czerwonego – żywo przypominające nam płonącą waginę Asi, którą to tak niedawno spenetrowali Kulkochujec z Longdongiem. Podeszliśmy bliżej, a kumplowi właśnie ręka wędrowała w kierunku jej tyłeczka, którą to ręką chciał musnąć pośladki sprawdzając stan zawieszenia, ujędrnienie i kondycję fizyczną koleżanki. Jednak w ostatniej chwili lasencja wyprostowałą się, prezentując bardzo rozległe połacie klatki piersiowej. Nieco przestraszona, jednak bardzo pozytywnie nastawiona do nas Marysia odpowiedziała na nasze dzień dobry słowem: cześć chłopaki. Jej prześliczne uzębienie i nieprzeciętny uśmiech bardzo przyjaźnie urzekł nas konwertując nas ze zmoczonych deszczem szurków do radosnych wielkokutasych lolków niczym z serialu statek miłości. Laska okazała się być bardzo napaloną klientką tutejszego hipermarketu, upartą na zakup zestawu kuchennego stół plus krzesła. Nie posiadając jednak zbyt wystarczającej ilości wolnych środków finansowych, Marysia mogła jedynie co stękac i jękac z zachwytu, jednak bez dziengów nic nie była w stanie uczynić. Cytując wieszcza narodowego – Franca Kafkę – opowiedziała nam w trzech zdaniach swój stan emocjonalny: jestem sama, nie ma nikogo i nikt mnie nie pragnie. Pomimo ogólnego przemoczenia przygarnęliśmy skruszoną dupeczkę, która nas zaprowadziła do swojej małej norki, a w zamian za sfinansowanie zakupu krzeseł i stołu, mogliśmy się dobrać do jej skromnej, lecz wygolonej norki. I o to nam chodziło, bo połączyliśmy przyjemne z pożytecznym kręcąc przy tym ostrego pornola, którego tutaj Wam prezentujemy. Jeśli szukacie doskonałych odgłosów oklasków i jęczenia podczas ostrego rżnięcia – jest to okazja, dzięki której możecie uzupełnić swe domowe archiwum o niesamowite efekty możliwe do wykorzystania np. przy starcie systemu…. 🙂
W ROLI GŁÓWNEJ… MARYSIA!
przez
Tagi:
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.